,,Spokój,,
,, Twoją twarz opryskują krople wody.
Czujesz deszcz. Czujesz szczęście. Czujesz spokój.
Wierzysz, że to nie jest sen,
choć tak nie jest.
Wszystko czego pragniesz...
ujęte w jednym wspomnieniu.
Tak słabym , kruchym, szklanym.
Rzucone o ziemie zniknie.
Ale teraz liczy się woda na twej twarzy.tęcze rozciągnięte na niebie..
Rzeczki deszczu na ziemi.
Czujesz jak wzbiera nadzieja.
Jak czarną chmurę w tobie rozwiewa.
Zabija złe wspomnienia.
Nie ma tu nikogo prócz ciebie.
Patrzysz jak słońce wznosi się nad Tobą.
Rozświetla twoją twarz skropioną wodą.
Słońce
cię w tam w środku
rozgrzewa...
Twój smutek się rozwiewa.,,
,,Śmierć,,
,,Powiedz mi proszę serce,
co robią moje ręce?
Czemu szklane odłamki je ranią...?
Czemu noże mi ból sprawiają...?
Taki wielki... niemal jak ból mentalny...
No ... ten stan jest fajny.
Na granicy załamania...
Czemu moje ręce drżą?
Czemu moje nogi plują krwią?
Kiedy to sobie zrobiłam?
Dlaczego tak swoje życie zmieniłam?
Czemu żyletki są takie ostre?
Czemu moje ciało.. tak krwią broczące?
Czemu podłoga jest zakrwawiona?
Czemu tam leży moja głowa?
Czemu ciemnieje mi przed oczami?
Czemu rodzice są załamani?
Dlaczego to sobie zrobiłam?
Czemu swe życie strawiłam?
Dlaczego? Po co i jak?
Zraniłam cały świat..
A co ja zrobiłam?
Po prostu się zabiłam,,
Poczuj to, co zwykle ginie w przepaści dnia. Pozwól by nasze światy cię wciągnęły, by mogły znowu oddychać. By mogły żyć w twej głowie...
środa, 26 lutego 2014
poniedziałek, 24 lutego 2014
UWAGA!
Uwaga!
Więc tak.. (moje a wienc^_^ ) chce wiedzieć kiedy mam co wrzucać.. typu czwartek - wiersze.. poniedziałek - Yaoi...Więc proszę w komentarzach wypisywać propozycje.
Z góry dzienkuje i z kotem się w monitor pogapole.
- poniedziałek.
- wtorek
- środa.
- czwartek
- piątek
- sobota
- niedziela
I to tyle z ogłoszeń małejstonki / StonkaSonia
,, Zmiennokształtni,, Prolog
Samotny mężczyzna stoi na szczycie budynku. Wiatr szarpie jego czarnym ubraniem.
Staroświecki strój sprawia, że wyraźnie odróżnia się od otoczenia.
Plamka czerni na tle idealnie niebieskiego nieba.
Na jego kaftanie i płaszczu, łopoczącym za nim niczym para skrzydeł, wyszyte są złota nicią wzory.
Trzy splecione ze sobą trójkąty.
Dłoń mężczyzny jest zaciśnięta na rewolwerze. Cała jego postawa wyraża skupienie. Niczym dziki kot gotowy w każdej chwili skoczyć do gardła swojego przeciwnika.
Ciszę, zalegającą dookoła nietypowej postaci, przeszył dźwięk dzwonka. Z pobliskiej szkoły wylała się fala uczniów.
Małe mrówki, krzątające się po znanych im drogach. Przynajmniej tak im się wydaje.
Mężczyzna wciąż trwa w bezruchu. Czeka na kogoś.
Po jakimś czasie na zewnątrz wychodzi trójka chłopców. Prowadzą zawziętą dyskusję.
Dzieciaki skręcają w stronę parku, a nieznajomy, wykonując jeden płynny ruch, rusza za nimi. Kot odnalazł swą ofiarę. Idzie cicho. Nie wydaje najmniejszego dźwięku. Kot w ludzkiej skórze.
Chłopcy niczego nie zauważają. Są niczym trzy bezbronne pisklaki wydane drapieżnikowi na pożarcie.
Przystanęli przy fontannie.
Cztery splecione ze sobą węże. Jeden bez głowy. Po jego długim, kamiennym ciele spływają krople wody. Miejsce to stanowi centralny punkt parku, prowadzące do niej drogi nikną za drzewami.
Każdy z chłopców, po krótkim pożegnaniu, idzie w inną stronę.
Mężczyzna, dotąd stojący w cieniu, rusza za swym celem. Niknie w cieniu. Zupełnie jakby ciemność chciała gu ukryć przed ciekawskim wzrokiem.
Czternastoletnia ofiara idzie powoli przed siebie. Rude włosy. Piegi. Dopasowane ubrania. Jaskrawe adidasy. Zwraca na siebie uwagę.
Nieznajomy celuje z pistoletu w dzieciaka. Naciska spust.
Po parku niesie się echo wystrzału. Ginie wśród zielonych drzew.
W ramieniu rudowłosego tkwi srebrna strzałka. Odblaski światła błądzą po małym przedmiocie.
Chłopak osuwa się na ziemię.
Świat zatrzymuje swój bieg. Kot złapał to, po co przyszedł.
Wszystko stanęło. Nawet motyl zatrzymał się w trakcie lotu. Jedynie człowiek się porusza. Podchodzi do ciała z gracją dzikiego zwierzęcia.
Już po chwili nikogo tam nie ma.
Żadnego śladu porwania, zabójstwa.
Świat znowu wznawia swój bieg. Wokoło rozlegają się ptasie śpiewy. Wszystko jest takie same. Czy coś się w ogóle stało? Czy ktoś zauważy brak jednego życia? Nie. To nie możliwe.
Staroświecki strój sprawia, że wyraźnie odróżnia się od otoczenia.
Plamka czerni na tle idealnie niebieskiego nieba.
Na jego kaftanie i płaszczu, łopoczącym za nim niczym para skrzydeł, wyszyte są złota nicią wzory.
Trzy splecione ze sobą trójkąty.
Dłoń mężczyzny jest zaciśnięta na rewolwerze. Cała jego postawa wyraża skupienie. Niczym dziki kot gotowy w każdej chwili skoczyć do gardła swojego przeciwnika.
Ciszę, zalegającą dookoła nietypowej postaci, przeszył dźwięk dzwonka. Z pobliskiej szkoły wylała się fala uczniów.
Małe mrówki, krzątające się po znanych im drogach. Przynajmniej tak im się wydaje.
Mężczyzna wciąż trwa w bezruchu. Czeka na kogoś.
Po jakimś czasie na zewnątrz wychodzi trójka chłopców. Prowadzą zawziętą dyskusję.
Dzieciaki skręcają w stronę parku, a nieznajomy, wykonując jeden płynny ruch, rusza za nimi. Kot odnalazł swą ofiarę. Idzie cicho. Nie wydaje najmniejszego dźwięku. Kot w ludzkiej skórze.
Chłopcy niczego nie zauważają. Są niczym trzy bezbronne pisklaki wydane drapieżnikowi na pożarcie.
Przystanęli przy fontannie.
Cztery splecione ze sobą węże. Jeden bez głowy. Po jego długim, kamiennym ciele spływają krople wody. Miejsce to stanowi centralny punkt parku, prowadzące do niej drogi nikną za drzewami.
Każdy z chłopców, po krótkim pożegnaniu, idzie w inną stronę.
Mężczyzna, dotąd stojący w cieniu, rusza za swym celem. Niknie w cieniu. Zupełnie jakby ciemność chciała gu ukryć przed ciekawskim wzrokiem.
Czternastoletnia ofiara idzie powoli przed siebie. Rude włosy. Piegi. Dopasowane ubrania. Jaskrawe adidasy. Zwraca na siebie uwagę.
Nieznajomy celuje z pistoletu w dzieciaka. Naciska spust.
Po parku niesie się echo wystrzału. Ginie wśród zielonych drzew.
W ramieniu rudowłosego tkwi srebrna strzałka. Odblaski światła błądzą po małym przedmiocie.
Chłopak osuwa się na ziemię.
Świat zatrzymuje swój bieg. Kot złapał to, po co przyszedł.
Wszystko stanęło. Nawet motyl zatrzymał się w trakcie lotu. Jedynie człowiek się porusza. Podchodzi do ciała z gracją dzikiego zwierzęcia.
Już po chwili nikogo tam nie ma.
Żadnego śladu porwania, zabójstwa.
Świat znowu wznawia swój bieg. Wokoło rozlegają się ptasie śpiewy. Wszystko jest takie same. Czy coś się w ogóle stało? Czy ktoś zauważy brak jednego życia? Nie. To nie możliwe.
Wiersz ,,Niewidomy,,
Niewidomy
| |
---|---|
,, Patrze przed siebie .. nie widze... Nie czuje.. nic nie wiem.. Szarzy ludzie.. szare duchy... Zwróć na siebie uwagę.. Nie zwracasz nie umiesz.. A jak zwracasz? Odtrącany jesteś wtedy... Brak dotyku...więc brak uczuć.. Ty ich pragniesz lecz.. nie otrzymujesz.. Czemu? nie wiesz.. Więc dlaczego? Z resztą.. czemu cię todotyka? Zależy ci.. a innym nie.. Boli.. bardzo.. mówisz nie.. sztuczny uśmiech masz na twarzy, Kolce w sercu.. wosk na twarzy..Smutno mi.. niesmutno jemu.. Nikomu cię nie żal.. To przekleństwo. w braku uczuć.. Przyjaciela nie dostaniesz.. nigdy...,, |
Trochę z Poezji
,, Pozamykasz wszystkie okna..Zamkniesz się na cztery spusty.. Ty jak twój pokój - pusty.. Zamykasz się , będąc w potrzebie.. Zamieszkujesz we własnym niebie.. W swoim niebie rozpaczy.. Tam gdzie ból... cię oparzy,, Oparzysz się nim cały.. Zostaną otwarte rany.. Chcesz być sam i nie chcesz... Twoje rany, to w twoje ręce... Sam to sobie zrobiłeś... Sam się w bólu pogrążyłeś... Myślisz o samobójstwie... Myślisz? nie nie myślisz... tak mówisz... Mówisz do siebie.. sam się przekonujesz... Ale nie chcesz..za bardzo życie lubujesz...Bo.. boisz się śmierci... Albo.. śmierć dla ciebie nic nie znaczy... I tak tu nie ma nikogo... Kto miałby na ciebie oko..,, |
,, Przeżywasz wewnętrzne katusze... Sam się sobą dusze... Odkryte mam pokłady miłości... Do których nie umiem dotrzeć. Mówię do lustra... Poruszają sie moje usta.. Wycieka z nich krew na zewnątrz. Mówisz, że wiesz jak to jest? Nic sobie nie zrobisz -żałosne... Mówisz- zabiję się na wiosnę... Chowasz się... Uciekasz bez końca... Od problemów... wciąż uciekasz... No cóż... ludzie nie są bohaterscy... Ludzie to tchórze i dranie... W każdym momencie cię ze skóry obedrą... Pod bylepretekstem - oszpecą twe piękno... Oszpecą twą duszę kobiecą... Zniszczą to co masz w środku... Często nie wiedząc, że ranią... Swój smutek zostaw....,, |
Subskrybuj:
Posty (Atom)