Samotny mężczyzna stoi na szczycie budynku. Wiatr szarpie jego czarnym ubraniem.
Staroświecki strój sprawia, że wyraźnie odróżnia się od otoczenia.
Plamka czerni na tle idealnie niebieskiego nieba.
Na jego kaftanie i płaszczu, łopoczącym za nim niczym para skrzydeł, wyszyte są złota nicią wzory.
Trzy splecione ze sobą trójkąty.
Dłoń mężczyzny jest zaciśnięta na rewolwerze. Cała jego postawa wyraża skupienie. Niczym dziki kot gotowy w każdej chwili skoczyć do gardła swojego przeciwnika.
Ciszę, zalegającą dookoła nietypowej postaci, przeszył dźwięk dzwonka. Z pobliskiej szkoły wylała się fala uczniów.
Małe mrówki, krzątające się po znanych im drogach. Przynajmniej tak im się wydaje.
Mężczyzna wciąż trwa w bezruchu. Czeka na kogoś.
Po jakimś czasie na zewnątrz wychodzi trójka chłopców. Prowadzą zawziętą dyskusję.
Dzieciaki skręcają w stronę parku, a nieznajomy, wykonując jeden płynny ruch, rusza za nimi. Kot odnalazł swą ofiarę. Idzie cicho. Nie wydaje najmniejszego dźwięku. Kot w ludzkiej skórze.
Chłopcy niczego nie zauważają. Są niczym trzy bezbronne pisklaki wydane drapieżnikowi na pożarcie.
Przystanęli przy fontannie.
Cztery splecione ze sobą węże. Jeden bez głowy. Po jego długim, kamiennym ciele spływają krople wody. Miejsce to stanowi centralny punkt parku, prowadzące do niej drogi nikną za drzewami.
Każdy z chłopców, po krótkim pożegnaniu, idzie w inną stronę.
Mężczyzna, dotąd stojący w cieniu, rusza za swym celem. Niknie w cieniu. Zupełnie jakby ciemność chciała gu ukryć przed ciekawskim wzrokiem.
Czternastoletnia ofiara idzie powoli przed siebie. Rude włosy. Piegi. Dopasowane ubrania. Jaskrawe adidasy. Zwraca na siebie uwagę.
Nieznajomy celuje z pistoletu w dzieciaka. Naciska spust.
Po parku niesie się echo wystrzału. Ginie wśród zielonych drzew.
W ramieniu rudowłosego tkwi srebrna strzałka. Odblaski światła błądzą po małym przedmiocie.
Chłopak osuwa się na ziemię.
Świat zatrzymuje swój bieg. Kot złapał to, po co przyszedł.
Wszystko stanęło. Nawet motyl zatrzymał się w trakcie lotu. Jedynie człowiek się porusza. Podchodzi do ciała z gracją dzikiego zwierzęcia.
Już po chwili nikogo tam nie ma.
Żadnego śladu porwania, zabójstwa.
Świat znowu wznawia swój bieg. Wokoło rozlegają się ptasie śpiewy. Wszystko jest takie same. Czy coś się w ogóle stało? Czy ktoś zauważy brak jednego życia? Nie. To nie możliwe.
Ja chce już dalej!!!
OdpowiedzUsuń